Komentarze: 1
To raz pierwszy, zaczynam z pewna niesmialoscia. Tak oficjalnie nagle i zeby wszyscy wiedzieli, a przynajmniej ci, ktorzy sie pofatyguja...
dzis i wczoraj i przedwczoraj itd, usiluje robic dobra mine do zlej gry. Sytuacja jest nieciekawa, choc moze przeceniam i gore bierze moj wrodzony pesymizm. Jest nieciekawie, tkwie w zadupiu, gdzie znajomych mam trzech. z utesknieniem czekam na rozpoczecie drugiego juz mojego roku akademickiego. Zeby cos zaczelo sie dziac, zeby widywac tych, ktorych szumnie zwe moimi przyjaciolmi, zeby cos ruszylo sie w sprawach mesko- damskich...to ostatnie nieciekawe szczegolnie. Wreszcie mialam okazje trafic na kogos niezwyklego, kto, niestety, we mnie nie chce widziec niezwyklosci podobnej. A bylo niezwykle, choc bardzo zwykle sie zaczelo... Impreza, alkohol, miejsce odosobnione i ktos, kto wpadl w oko... Skonczylo sie, li i jedynie, na pocalunkach, lecz coz to byly za pocalunki... Potem miejsca niezwykle- podworka, czarodziejskie dosc ,lub zakamarki miasta, te z klimatem... a potem koniec, brak wiezi, by kontynuowac, to smutne, cholera...
A moze po prostu doskwiera mi brak faceta, w tym najbardziej fizycznym znaczeniu... Czekam do listopada na objawienie, potem ruszam na lowy- zgwalce pierwszego, ktory spodoba mi sie :). Tym optymistycznym akcentem dobranoc mowie Wam...